Intrygujące!
„#LiczySięPanorama i wkład widzów w historię Panoramy Racławickiej”

Beata Stragierowicz

Po latach oczekiwań – kiedy 14 czerwca 1985 r. ponownie udostępniono społeczeństwu Panoramę Racławicką – spełniły się nostalgiczne marzenia osób ze starszego pokolenia, którzy przechowali w pamięci emocje jakie były ich udziałem w czasie oglądania słynnego płótna Jana Styki i Wojciecha Kossaka jeszcze we Lwowie.

Fot. za: polona.pl

Niektórzy z nich hojnie dzielili się z muzealnikami zapamiętanymi szczegółami. I tak jeden z mieszkańców Wrocławia opisał wnętrze rotundy, która do 1944 r. mieściła malowidło:

„Rotunda lwowskiej Panoramy miała budowę cylindra, w którym centralnie umieszczony był drugi cylinder o znacznie mniejszej średnicy (ok. 2 m) od podstawy do zadaszenia, w którym spiralnie w górę pięły się schody. Zwiedzający wchodzili u dołu przez drzwi, wspinali się schodkami w górę.

Na pewnej wysokości były drzwi wychodzące na koncentryczny ganeczek-balkonik, skąd widzowie mogli oglądać obraz okrążając wewnętrzną kolumnę z klatką schodową. Nie przypominam sobie, czy był jeden, czy dwa ganeczki na różnych wysokościach. A zatem nie było możliwości oglądania całej Panoramy w zakresie 360˚ z jednej pozycji, co obecnie dzięki nowoczesnej konstrukcji stropu bez centralnej podpory jest możliwe!

Druga różnica w odbiorze nowej Panoramy to barwa oświetlenia, która przed wojną zależna była od pogody – światło bowiem było naturalne. Obecnie sztuczne oświetlenie dzienne (chyba 5500 K) jest absolutnie stałe. Na pewno na początku XX wieku były trudności ze sztucznym oświetleniem płótna”.

Taki wygląd wnętrza lwowskiej rotundy Panoramy zdają się potwierdzać słowa Marii Łozińskiej-Hempel, która w swych wspomnieniach zatytułowanych po prostu Z łańcucha wspomnień tak opisywała pobyt w budynku w Parku Stryjskim:

„Pamiętam, że do rotundy Panoramy wchodziło się w półmroku krętymi schodami na piętro i tam olśniony światłem stawał człowiek w centrum bitwy, wśród padających żołnierzy i koni, na tle łuny pożarów. Miało się złudzenie takiej prawdy, że wprost dusił dym unoszący się z pożarów”.

Inną istotną kwestią, jaką udało się nam rozwikłać dzięki widzom Panoramy, jest problem rozpoznania przedstawionych w krajobrazie malowidła ośnieżonych górskich szczytów. W rozmaitych dawnych przewodnikach pojawiało się często określenie „ośnieżone szczyty Tatr”.

Fot. arch. MNWr

W komentarzu odtwarzanym obecnie we wrocławskiej rotundzie, z pewną dozą asekuracji, użyte zostało określenie „ośnieżone szczyty gór”. A jakie góry naprawdę uwiecznione zostały przez malarzy na płótnie Panoramy Racławickiej? Odpowiedź na to pytanie przyniósł list otrzymany od widza z Krakowa, w którym pisał on tak:

„[…] faktycznie jednak Panorama przedstawia widok Beskidu Wysokiego w kształcie widocznym z Wyżyny Miechowskiej. Zalesione pasma Beskidu wieńczy masyw Babiej Góry z nader wiernie oddanymi szczegółami rzeźby jej podszczytowych partii. Wiernie dla popołudniowej pory namalował J. Styka układ cieni, podkreślających charakterystyczne fragmenty rzeźby terenu. Doskonale widoczne są np. dwa zacienione po południu kotły, podcinające od strony północnej zachodnią część grzbietu Babiej Góry, zwane Kościółkami. W wizerunku masywu zabrakło jedynie wyraźnie rysującego się wierzchołka Małej Babiej Góry.

Złudzenie, że na obrazie widnieją Tatry mogło być może wyniknąć stąd, że na grzbietach Beskidu, oprócz Babiej Góry, widnieją liczne ośnieżone, a więc bezleśne powierzchnie, co może sugerować, że mamy przedstawiony obraz gór wysokich. Trzeba jednak pamiętać, że w drugiej połowie XIX wieku ogromne powierzchnie lasów beskidzkich zostały niemiłosiernie wyeksploatowane, stąd zimowy i wczesnowiosenny widok gór był nieco odmienny niż dziś. O wielkich wyrębach wspomina wielokrotnie W. Orkan (W Roztokach), taki też obraz widnieje na licznych obrazach i rysunkach z tego okresu.

Nie muszę chyba podkreślać, że widok Tatr z Wyżyny Miechowskiej (bardzo obecnie rzadki z powodu zapylenia atmosfery, a i dawniej z pewnością znacznie rzadszy niż Babiej Góry z powodu znacznie większej do nich odległości) przedstawia zupełnie odmienny obraz długiej „piły” szczytów o ostrych wierzchołkach, wyraźnie wyższej w części wschodniej. Powinny też one widnieć w nieco innym miejscu Panoramy, trochę bardziej na lewo, niemal wprost w kierunku południowym”.

Tak więc dzięki widzowi, geografowi z Krakowa, sprawa namalowanych na płótnie Panoramy górskich szczytów została raz na zawsze wyjaśniona.

Chęć dzielenia się przez widzów refleksjami i wspomnieniami to z pewnością jeszcze jeden dowód na to, że Panorama Racławicka to dzieło niezwykłe. To zabytek przynależący do świata widowisk i pamiątka narodowa sławiąca racławickie zwycięstwo nad Rosjanami.

To słynne malowidło, które odrodziło się niczym feniks z popiołów i skutecznie konkuruje dziś z bardzo popularnymi wystawami immersyjnymi. Wreszcie to dzieło, któremu towarzyszy porywająca legenda niezwykłego miasta jakim był Lwów. I właśnie dlatego w jubileuszowym roku 2025 #LiczySięPanorama!

Beata Stragierowicz, kustosz w Gabinecie Dokumentów MNWr
9 lipca 2025

Zapraszamy do lektury innych tekstów z cyklu „Intrygujące!” ➸

 

print